Energylandia to park rozrywki usytuowany w Zatorzu – 50 kilometrów od Krakowa. To tam zostałem zabrany przez mojego przyjaciela, który kupił dwa bilety po dość okazyjnej cenie i zaprosił mnie, abym wraz z nim pojechał do tego miejsca zabawy i rozrywki. Odpowiadając na zaproszenie w czwartek 20 września pojechaliśmy z samego rana, aby po pokonaniu ponad 200 km stanąć przed olbrzymim zamkiem z napisem Energylandia, za którym ukryła się Kraina Rollercoasterów dużych i małych karuzeli i szeroko pojętej rozrywki tej naziemnej, tej podniebnej, a nawet wodnej.
Przez ponad 6 godzin jakie spędziliśmy w Energylandii miałem okazję przejechać się na trzech Rollercoasterah i muszę przyznać, że zrobiły na mnie wrażenie z jednej strony ekscytujące z drugiej strony dramatyczne szczególnie wtedy, kiedy na rollercoasterze zjeżdżał o się na dół lub pod górę. Przyznam, że przeżyłem te niesamowite wręcz ekstremalne zjazdy bardzo ciężko. Miałem okazję także płynąć łódką spadając w niej z wysokości kilkunastu metrów. Był także czas by popluskać się w wodzie zjeżdżając na zawiłych zjeżdżalnie na dmuchanych oponach, a także ślizgać się na Piankach wodnych. Odwiedziłem teatr, w którym obejrzałem 30 minutową sztukę, która opowiadała o Dzikim Zachodzie oraz kino 6D w którym wyświetlono horror.
Muszę przyznać, że ten wypad do Energylandii był dobrym czasem rozrywki i wypoczynku ale także zmierzenia się samym sobą ze swoją słabością, ze swoimi obawami a także lękiem wysokości.
Przyjaciel miał dobry pomysł, że tam nie zabrał bo przyznam, że sam z siebie tam w życiu bym nie pojechał bo lęk przed taką ekstremalną zabawą jest u mnie paraliżujący. To był dobry czas, dobry dzień, dobry wypoczynek. Wszystkim, którzy lubią ekstremalne zabawy, przygodę i niezapomniane wrażenia polecam z całego serca całodniowy wypad do Energylandii.