Jak co wtorek jadę z samego rana do szkoły. Wyszykowałem swojego czarnego rumaka, dosiadłem go i ruszyłem przez miasto. Wchodzę do szkoły, idę do pokoju nauczycielskiego, biorę klucz od klasy, wchodzę po schodach na czwarte piętro, a pod klasą…nikogo nie ma!
Po chwili okazuje się, że moi uczniowie poszli na konferencję i wrócą do szkoły dopiero po południu. Tym samym zostałem bez klasy, bez lekcji z chwilą wolnego…
Tym samym zakończyłem pracę szkolną na dzień dzisiejszy i na cały tydzień, bo po maturach mam tylko katechezę we wtorki! Cóż za niespodzianka z samego rana….