Jadąc do Częstochowy we wtorkowy poranek miałem w baku niewiele poniżej połowy oleju. Pomyślałem, że do Częstochowy dojadę, a w drodze powrotnej zatankuję. Jednak wyjeżdżając z miasta zapomniałem i ruszyłem na autostradę. – jak po drodze minę stację, to zajadę. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
Przy wyjeździe ze stacji przy drodze stała młodsza ode mnie dziewczyna – autostopowiczka, która chciała się dostać do miasta do którego wracałem. Zatrzymałem się i zabrałem ją do samochodu.
Samotna podróż zamieniła się we wspólne podróżowanie i rozmowy o niebie i … chlebie.
Pod koniec kiedy dojechaliśmy do końca podróży powiedziałem: – miała pani okazję podróżować z księdzem katolickim. – serio?- zapytała zdziwiona. – od tylu lat jeźdźże na stopa ale nigdy nie jechałam z księdzem. Pożegnaliśmy i zrobiliśmy sobie na pamiątkę foto.
Tak miło i w towarzystwie wracałem do domu z Jasnej Góry.