Siedzę sobie w czwartkowe popołudnie w domu i w jednej chwili zaczyna padać deszcz, ale jakoś tak dziwnie. Uderza w okna, jakoś silniej, mocniej niż zwykle. Podchodzę patrzę, okazuje się, że to nie deszcz, a grad i to takiej wielkości, ze w jednej chwili czarna ulica stała się czarną w białe kropki. Taki oto widok miałem z okna i na parapecie. Po chwili wyszło słońce.