Jakie powinno być seminarium i księża z niego wychodzący, o tym pięknie (to moje zdanie) powiedział mój Arcybiskup, podczas inauguracji roku akademickiego w moim WSD! Wskazał na to, co najistotniejsze i najważniejsze w formacji duszy i intelektu. Wskazał, ze jeśli czas WSD będzie dobrze wykorzystany, a decyzje dokonane w wolności to taki kapłan będzie szczęśliwy w swoim kapłaństwie.
– „Wyższe Seminarium Duchowne to uczelnia, która jest odpowiedzialna za szczególną posługę odważnego myślenia, doszukującego się prawdy obiektywnej, otwartej na mądrość poprzez studia filozofii, która jest przecież umiłowaniem mądrości i poprzez studium teologii, która jest słowem, czyli nauką o Bogu. Te studia, dają wszelkie gwarancje tego, aby móc jako absolwent tej uczelni, w pełni realizować to, co mówił Pan Jezus – prawda was wyzwoli, prawda da wam moc, by sprzeciwiać się wszelkim totalitarnym zakusom. Ponadto, gdy chodzi o alumnów Wyższego Seminarium Duchownego, jest to uczelnia głęboko zainteresowana nie tylko tym, żeby przekazać wiedzę i pewne umiejętności, ale żeby formować młodych ludzi, żeby stawali się oni coraz bardziej dojrzałymi i odpowiedzialnymi uczniami Chrystusa. Chodzi najpierw oto, aby żyli oni perspektywa wiary, by zrozumieli wagę tego pytania, które uczony w piśmie postawił Chrystusowi: co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Z tym, że to pytanie trzeba rozszerzyć: co mam czynić, aby dzięki mojej kapłańskiej posłudze, inni mieli życie wieczne! Chodzi o to, aby nierozdzielnie wiązać to, co Chrystus tak mocno ze sobą związał, przykazanie miłości Boga i miłości bliźniego. To wymaga życia modlitwy, to domaga się, aby każdy, kto opuszcza mury seminaryjne był mistrzem modlitwy dla świata, który bardzo często nie umie się już dziś przeżegnać i odmówić te modlitwy, które wydawałyby się najbardziej podstawowe, i oczywiste dla każdego chrześcijanina.
Chodzi o to, aby absolwent WSD miał w sobie głęboko zakodowaną gotowość służenia Kościołowi tzn. by sam żył autentyczną prawdziwą eklezjologią i dzięki temu, swoim słowem, swoją postawą, swoim czynem bronił Kościoła. Dlatego chodzi oto, aby dojrzewał do wolnej decyzji w pełni wolnej i odpowiedzialnej decyzji o celibacie i czystości dla dobra ludu Bożego, któremu ma się oddać całkowicie,. Tylko wtedy będzie rzeczywiście pośrednikiem łaski między Bogiem, a ludźmi. Chodzi o to, aby także rozumiał, że musi być w nim gotowość bycia posłanym, niekiedy w porę i nie w porę, ale żeby zrozumieć, że przez głos przełożonych przemawia Chrystus, który woła, najczęściej nie w porę – chodź za mna!
To podkreśla zwłaszcza jedną rzecz, że ten samarytanin z dzisiejszej ewangelii, to sam Jezus Chrystus, który pochyla się na poranionym nieszczęściami i niepowodzeniami człowiekiem. Który ma o niego staranie i bardzo chce, aby był zdrowy na ciele i na swojej duszy! Nie można być dobrym księdzem, jeśli nie będzie się miało przed sobą tego ideału Chrystusa dobrego samarytanina!”