W połowie maja jak co tydzień udałem się do mojego księdza emeryta, który mieszka w Domu Księży Emerytów w moim mieście. Tym razem, jakoś tak wyszło, że wychodziłem nie oficjalnym ale tylnym wyjściem przez klasztor sióstr, które emerytom posługują.
Obok furtki znajduje się wiata na kosze na śmieci, a obok niej wysoka na 70 cm. drewniana beczka z okuciami metalowymi. Jak się chwile później okazało, jest ona do wywiezienia, bo siostrom nie jest już potrzebna. Jako, że zbieracz jestem, nie myśląc wiele, zabrałem ją do swojego auta i zabrałem ją do domu.
Naczekała się trochę, gdyż dopiero teraz w połowie lipca, w czasie swego urlopu zebrałem się i zrobiłem z nią porządek. Wyczyściłem ją papierem ściernym, dotarłem szczotką, a następnie natłuściłem oliwą z oliwek. To patent jaki mam od handlarzy meblami. Sprawdził się i tym razem. Beczka nabrała pięknego ciemnego koloru i dobrze się komponuje w moim mieszkaniu, jako stolik pod lampę.
Ktoś powie kolejny grat w moim mieszkaniu, ta, kto prawda, a jako, że mam dość duże mieszkanie, jest jeszcze sporo miejsca na różnego rodzaju „graty”.