Nic nie wskazywało na to, że właśnie dziś przed południem będę gnał przez całe – zakorkowane miasto – do jednego ze szpitali, aby ochrzcić nowonarodzone dzieciątko jednej z podopiecznych naszego hospicjum. Choć wspominani państwo byli pod naszą opieką, ale poród był planowany w innym terminie.

Naraz – z rana – telefon od Szefowej z informacją, że będzie poród hospicyjny, cesarskie cięcie, bo maleństwo tak się obracało, że się zaplątało w pępowinę i trzeba będzie maleństwu pomóc przy wyjściu na świat. – Zadzwonię do księdza, kiedy będzie ten moment, że trzeba będzie się zbierać. – usłyszałem w telefonie. Nie minęły 3 godziny i znów telefon, niech się ksiądz zbiera. – ponownie powiedział głos w słuchawce.

Założyłem sutannę, wziąłem wodę chrzcielną, wsiadłem w samochód i pojechałem przez miasto – niemalże na sygnale – do jednego z miejskich szpitali specjalistycznych, w których nasze hospicjum ma swój pokoik, gdzie mamy mogą spokojnie ucieszyć się narodzinami swojego dziecka.

Tym razem – z uwagi na tzw. cesarkę było nieco inaczej. Mama była na sali operacyjnej, a kiedy przyjechałem do szpitala to tato tulił już swoją córę, całując, głaszcząc i uśmiechając się od ucha do ucha.

Poczekaliśmy jakieś 35 min, kiedy na salę pooperacyjną – z monitoringiem – przyjechała mama pozszywana po zabiegu cesarskiego cięcia i po chwili rozmowy i pytaniu czy chcecie, aby wasze dziecko przyjęło Chrzest Święty, wspólnie się pomodliliśmy.

Zanim jednak nastąpił moment Chrztu, mama dostała swoją córę na piersi tuląc ją do policzka i wspólnie wyznaliśmy wiarę w Pana Boga wyrzekając się szatana i wszystkich spraw jego, a następnie – zapytałem: jakie imię wybraliście dla swojego dziecka? Czy chcecie, aby wasze dziecko przyjęło Chrzest w wierze Kościoła Rzymskokatolickiego? ….ja Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Kilka chwil, jeden moment i… maleństwo jest na świecie. Kilka chwil, jeden moment i… dziecko jest dzieckiem Bożym. Kilka chwil, jeden moment i… nie tylko doczesność ale i wieczność.

Każdy poród jest inny, każda historia jest inna, każde dzieciątko jest inne, każda diagnoza jest inna. Z badań wynikało, że dzieciątko będzie większe, że stan zdrowia będzie poważniejszy, że wszystko może być zupełnie inaczej niż było. Tak, bo było inaczej niż przewidywano. Powiem tak, Pan Bóg dał czas na to, by się przywitać i by się ucieszyć sobą. By rodzice nie tylko zobaczyli swoje wyczekane, ukochane nowonarodzone maleństwo, ale również zabrali je ze sobą do domu.

Gdyby ktoś spojrzał na dzieciątko nie powiedziałby, że jest ciężko, nie uleczalnie chore. Gdyby ktoś spojrzał z boku powiedziałby, że to całkowicie zdrowy noworodek. Ale jednak jest inaczej. Niemniej każde dziecko, również chore jest wielką radością Pana Boga, swoich rodziców i całego świata.

Dla mnie każdy poród hospicyjny to olbrzymie doświadczenie MIŁOŚCI. Miłości rodziców do dziecka. Lekarzy, pielęgniarek, położnych całego personelu medycznego do rodziców i maleństwa. Doświadczenie Miłości personelu hospicyjnego do swoich podopiecznych. Dla mnie to doświadczenie tego, że Pan Bóg posługuje się mną, by jeszcze jedno dziecko stało się Jego dzieckiem, by było dzieckiem Bożym.

Co znaczy być księdzem? Być księdzem, to być tam, gdzie jest człowiek, który potrzebuje Chrystusa… także ten najmniejszy, bezbronny, chory człowiek!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here