Na dwa tygodnie przed uroczystością 400- lecia obecności obrazu Matki Bożej w jednym z sanktuariów mojej diecezji zostałem zaproszony – przez kustosza tegoż sanktuarium – do celebracji Eucharystii połączonej ze Słowem Bożym oraz do modlitwy nowennowej przygotowującej do tejże uroczystości.
W starym przyklasztornym kościele, w bocznym ołtarzu znajduje się – namalowany na blasze – wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem, który cieszy się czcią i szacunkiem wielu mieszkańców Piotrkowa Trybunalskiego.
Wielu przez wieki przychodziło i wciąż przychodzi do „braciszków” oo. Bernardynów, aby modlić się i zawierzać siebie, swoje życie i najbliższych Bogu przez ręce Maryi.
W środę 21 maja – odpowiadając na zaproszenie Ojca Kustosza – pojechałem do Piotrkowa, aby modlić się wraz z wiernymi przed obrazem Matki Bożej.
O godz. 18:30 rozpoczęliśmy różaniec połączony z litanią loretańską, po czym o godz. 19:00 miałem radość przewodniczyć Mszy świętej przy ołtarzu Matki Bożej. Z uwagi na nieobecność gwardiana i kustosza sanktuarium przywitał mnie ojciec wikariusz, z którym znam się od przynajmniej 27 lat.
Czy obecność kustosza była przypadkowa? Myślę, że dobrze zaplanowana przez Pana Boga. Ojca wikariusza znam jeszcze z czasów licealnych, kiedy był jednym z przełożonych w mojej szkole średniej, którą prowadzili oo. Bernardyni. To On prowadził chór szkolny, to On prowadził grupę teatralną, to On prowadził dni skupienia i był spowiednikiem w szkole. I to z Nim – po raz pierwszy w życiu miałem radość wspólnie celebrować Eucharystię. Tak, to nie był przypadek, to była wielka radość.
Podczas Eucharystii wygłosiłem słowo na temat tego, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Dla Pana Boga wszystko jest możliwe, a wstawiennictwo Matki Bożej, Matki Jezusowej jest wstawiennictwem mocnym i pewnym – wszak Syn Matce zawsze pomaga.
Po Eucharystii miały miejsce modlitwy nowennowe przed uroczystością Matki Bożej i wielkim odpustem Maryjnym.
Wieczór zakończył się w klasztornej rekreacji przepyszną kolacją i ciastem w gronie ojców bernardynów.
Rozmową na różne tematy – w tym także kościelne – nie było końca. A tuż przez ich zakończeniem ojcowie zgodzili się na pamiątkową fotografię.
Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie, modlitwę i wspólnotę stołu. To był dla mnie – z jednej strony sentymentalny powrót do przeszłości, a z drugiej strony piękny czas poznania wspólnoty, która gromadzi się u stóp wizerunku Pani Piotrkowa.