Działo się to podczas tegorocznego Orszaku Trzech Króli. Idę sobie wśród tłumów mieszkańców mojego miasta, którzy tak licznie postanowili wziąć udział w Orszaku, robię zdjęcia, coś tam nagrywam, gdy nagle zza pleców słyszę pytanie:
– a ty masz jakieś zdjęcie? Daj aparat, ja ci zrobię!
– Ale może wystarczy, że zrobię selfie? – dopytuję.
– Daj aparat, ja zrobię ci zajęcie!
Aparat oddałem, ale z selfie nie zrezygnowałem… i tak oto powstały te dwie fotografie!
Nie ukrywam, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i przyznam, że nie tylko byłem zdziwiony, pozytywnie zaskoczony ale i ucieszyłem się z tego, że nie tylko ja robię zdjęcia mojemu Przełożonemu, ale i mój Przełożony zrobił mi zdjęcie.
Na dowód tego, że to Jego dzieło, w selfie widać ten moment, kiedy jest robione powyższe zdjęcie.
Takie chwile są – co tu ukrywać – najlepszą zapłatą za codzienną, czasem trudną pracę dziennikarską.