Już od kilku lat na wieczerzę wigilijną – z rodziną z obu stron – spotykamy się u mojej Siostry i Szwagra w rodzinnym domu. To wyjątkowy czas nie tylko świętowania, ale również wielu wspomnień związanych z domem rodzinnym i czasem dzieciństwa i młodości.
W tym roku – z uwagi na to, że w rodzinie jest dwóch księży – na mnie przypadła kolej na poprowadzenie modlitwy wstępnej i odczytania fragmentu Ewangelii o Narodzeniu Pańskim. Po modlitwie i podzieleniu się opłatkiem i złożeniu sobie życzeń, co zawsze jest niezwykle wzruszające i poruszające nadszedł czas na wieczerzę.
Menu nie zmienia się u mnie od pokoleń. Był kompot z suszu, zupa grzybowa z kluskami, karp i grzyby smażone, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, ziemniaki, chleb, ryba po grecku, śledź w śmietanie, śledź w oleju, koreczki śledziowe, a na deser nie mogło zabraknąć sernika, seromaku, makowca, pierniczków ręcznie zdobionych przez Chrześniaka i Siostrzenicę.
W moim domu jest też zwyczaj, że pod koniec kolacji zaczynamy kolędowanie. Dość dawno, bo będąc jeszcze w seminarium przygotował śpiewniki, które zawsze są przygotowane na wigilię i czas poświąteczny, by wspólnie siedząc przy stole śpiewać. Kto śpiewa – dwa razy się modli.
Chyba u wszystkich wigilia jest czasem absolutnie wyjątkowym. Spędzając ją w gronie tych, których się kocha można wyrazić wdzięczność Panu Bogu i Im za to, że człowiek – nie zakładając rodziny, nie jest sam, że obok są Ci, dla których jest się ważnym, którzy są dla ciebie ważni.
Czasem wpędzie codzienności zapominamy o tym, że by być wdzięcznym, by tę wdzięczność okazywać, by poświęcać czas… czas, który nigdy już nie wróci!
Oczywiście po wigilii czas na… Pasterkę. W tym roku pasterka była dość daleko, bo w miejscowości oddalonej o 50 km. Pojechałem do swojej posługi, wykonałem ją najlepiej jak potrafiłem, a jak wróciłem do domu – zebrany materiał trafił do mediów diecezjalnych i ogólnopolskich.Zatem Wigilia była i domowa i pracująca!