Jak pisałem kilka dni temu, byłem już po raz kolejny, na rozpoczęciu pieszej pielgrzymki na Jasna Górę, która wyruszyła z jednego z miast na terenie mojej diecezji.
Przyjechałem wcześniej, by przed Mszą świętą, by zrobić klika fotografii do galerii jaka miała powstać na stronie diecezji. Kiedy robiłem zdjęcia podeszła do mnie pewna kobieta i zapytała – czy ksiądz też idzie z nami? Odpowiedziałem, że nie, jestem tylko na rozpoczęciu pielgrzymki. Po czym kontynuowała – bo ja księdza znam. Tak, a skąd? – zapytałem zdziwiony. – Jestem z małej miejscowości. W czasie pandemii w naszym kościele – z uwagi na jego niewielkie gabaryty – nie mogło uczestniczyć zbyt wielu wiernych więc pojechaliśmy do sanktuarium Matki Bożej i tam trafiłam na księdza Mszę o 6:30. Pandemia się skończyła, a ja z mężem co niedziela jeździmy na te Msze. Bardzo ładnie ksiądz odprawia. – dodała.
Przyznam, że… zrobiło mi się bardzo miło i zaniemówiłem z wrażenia, gdyż nie spodziewałem się, że piątek z rana usłyszę tak wiele miłych słów. Podziękowałem za tak miłe słowa i zaprosiłem po pielgrzymce na dalszą wspólną modlitwę co niedziela o 6:30 u Matki Bożej.
Jak wiele – nieoczekiwanych i zaskakujących – radości kryje kapłańskie życie. Ty nie znasz ludzi, ale ludzie ciebie znają. Ty „robisz swoje”, a oni mówią – nam się to podoba. Wypełniasz swoje powołanie, a oni mówią – to co robisz jest dobre i ważne. Pan Bóg daje takie kwiatki, których się nie spodziewasz, na które nie liczysz, a one dają radość i zadowolenie i uskrzydlają uświadamiając, ze to co robisz ma sens!