Dwa, może trzy tygodnie temu otrzymałem zaproszenie na prymicję do jednego z dziesięciu tegorocznych księży neoprezbiterów. Nowego kapłana znam z bujnych czasów seminaryjnych – tzn. jego czasów seminaryjnych, ale nie miejsce i nie czas, by o tym pisać.
W sobotę przed Zesłaniem Ducha Świętego w mojej diecezji miały miejsce Święcenia Kapłańskie, które przyjęło 10 diakonów, wśród nich i opisywany Ksiądz Prymicjant. Natomiast już dzień później w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego ów prezbiter celebrował swoją Mszę Świętą Prymicyjną.
Otrzymałem zaproszenie, więc – dzięki mojemu współpracownikowi, który mnie zastąpił – postanowiłem z niego skorzystać i pojechać na prymicję. Oczywiście nie potrafię być tylko uczestnikiem – eh to chyba, to na pewno jest moja wada – postanowiłem, że choć telefonem zrobię kilka zdjęć z tej wyjątkowej uroczystości oraz nagram kilka ujęć filmowych – takich telefonem, gdyż żadnego sprzętu ze sobą nie brałem.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Jak się potem okazało, dobrze, że uległem tej fotograficznej pokusie, bo wyszły z tego – przynajmniej wg mnie ładne zdjęcia i… ciekawy 38 min. film, w którym znalazło się – wg mnie – bardzo dobre, płynące prosto z serca, a nie z kartki, kazanie – mojego byłego kolegi kursowego. Dobrze, że je nagrałem, gdyż jest do czego wrócić. W filmie znalazły się też słowa Przeistoczenia, które są punktem kulminacyjnym Mszy – pierwszej i każdej Mszy Świętej.
Po Mszy Świętej był czas na wesele – kapłańskie wesele, w którym obok rodziny i przyjaciół byli także zaproszeni księża i klerycy w tym także i ja. Tak, to było prawdziwe wesele, bo skoro były zaślubiny kapłana z Chrystusem i Kościołem, to po zaślubinach radość ta przenosi się do stołu i na parkiet – tak było i tutaj.
To był bardzo dobry czas, pełen wzruszeń i chwil wspomnień – również dla mnie. Jest się z czego cieszyć – mamy 10 nowych księży, wszak to potężny zastrzyk młodych, pełnych entuzjazmu i pomysłów duchownych, którzy idą by głosić i sprawować sakramenty.