Jestem księdzem, który nie ma swojej parafii, nie ma swojego kościoła, ale codziennie celebruję Eucharystię czy to w kaplicach, czy kościołach, w których księża pozwolą dołączyć się do wspólnej celebracji eucharystycznej.
Tym razem, z samego rana, postanowiłem zawitać do mojej trzeciej – i póki co ostatniej parafii, w której posługiwałem jako wikariusz. Tam – za pozwoleniem księdza proboszcza dołączyłem się do Eucharystii o godz. 7:00 i nawet jej przewodniczyłem.
To ciekawe i zarazem piękne doświadczenie modlitwy w parafii, w której blisko 8 lat temu się posługiwało. Na Eucharystii było mniej niż 10 osób, ale wspólna modlitwa – wraz z ludźmi i to w świątyni – najstarszej świątyni mojego miasta, była dla mnie pięknym duchowym przeżyciem.
Być księdzem, to być dla ludzi i z ludźmi składać Bogu Ofiarę Eucharystyczną.
Dodatkowo wyjątkowości tej najstarszej w miejscie świątyni dodaje sąsiedztwo najstaszych – w moim mieście – zakładów, w których przed laty pracowała duża część mieszkańców mojego miasta.