W tym roku podobnie jak co roku w ostatni weekend września wziąłem udział w Festiwalu światła, który od 9 lat organizowany jest w moim mieście. W tym roku obok Malingów, które – co ze smutkiem trzeba przyznać – bardzo mocno odbiegały od poziomu prezentowanego przez ostatnie lata.
Po pierwsze mapingów było mniej, a ich przygotowanie tzn – historie w nich pokazane – nie przyciągały uwagi widza tak jak te w minionych latach. Nie zachwyciły mnie też oświetlenia kamienic i lasery zamontowane w na głównym deptaku miasta. Za sukces uznano przygotowanie diabelskiego młyna – który stanął na rynku starego miasta i świecił kolorowym światłem. Ten – jakże okrzyknięty przez wszystkich „eksponat” po za wielkością – także mnie nie zachwycił. Być może gdybym się zdecydował by wsiąść na 3 obroty za 30 złotych – moja opinia była by inna, ale nie zrobiłem tego.
Tak czy inaczej tegoroczny festiwal światła uważam za zakończony, niemniej jednak czas poświęcony na oglądanie nie uważam, by był należycie spożytkowany.