Wigilia seminaryjna vol.7.

0
66

Już po raz siódmy przeżyłem w swoim życiu wigilię seminaryjną. Siódmy raz, bo sześć wigilii było w czasie moich studiów w WSD, a teraz po raz pierwszy jako mieszkaniec kamienicy marzeń stołujący się w mojej Alma Mater.

To było ciekawe, wyjątkowe a co najważniejsze nowe doświadczenie. Czułem się jak profesor – wykładowca choć nim nie jestem i nigdy nie będę. Miałem okazję złożyć życzenia mojemu arcybiskupowi, profesorom seminarium ale i klerykom.

Były także szczególne życzenia – króluj, ale tak po Bożemu nie po ludzku…

Zjadłem przepyszne potrawy ale i pośpiewałem kolędy.

Co ciekawe z uwagi na niedużą ilość kleryków i przybyłych profesorów wszyscy zasiedli przy stole prezydialnym, a ja wraz z moim kolega kursowym zasiedliśmy tuż obok. Jak się okazało siedzieliśmy sami przy 10 osobowym stole. Ta ponad godzinna wigilia była okazja do wspomnień i rozmowy z moim kolegą kursowym i już profesorem WSD.

Panu Bogu niech będą dzięki za to, że mogę z okna mojego domu widzieć dom – seminarium w którym wzrastałem do kapłaństwa, ze mogę tam codziennie przebywać, modlić się i stołować ale i dzielić swoje kapłaństwo ze wspólnotą klerycką.