– teraz jesteśmy już kolegami! – usłyszeli od swojego rektora klerycy, którzy chwilę wcześniej z rąk swojego biskupa otrzymali święcenia kapłańskie. Owszem kolegami, ale szacunek do tego ,który był moim rektorem – wychowawcą przez 6 lat – pozostaje do końca życia.
Miałem okazję – jedyną, wyjątkową i niepowtarzalną – by z moim rektorem wypić wspólnie kawę. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ksiądz rektor zaprosił mnie do siebie i sam zrobił te kawę.
Rozmowie i wspomnieniom czasów seminarium nie było końca, choć samo spotkanie było nie planowane. Chyba takie spotkania są najlepsze.
Kawa z rektorem, coś co się w głowie nie mieściło stało się faktem. Zawsze bowiem czułem wielki respekt połączony z niekłamanym szacunkiem do tego, który mnie przygotowywał i przedstawiał mnie do święceń kapłańskich.