Tegoroczny dzień chorego zbiegł się z ostatnią przed postem – VI niedzielą zwykłą. Tak wiec jak co niedziela, pojechałem do parafii, gdzie pomagam. Sprawowałem tam Msze święte, a drodze powrotnej do domu, zajechałem na krótką modlitwę do sanktuarium szpitalnego – Matki Bożej Uzdrowienia Chorych.
Tam modliłem się za moich chorych, którymi się opiekuję –prosząc dla nich o łaskę zdrowia duszy i ciała oraz dla siebie o uzdrowienie. Tego uzdrowienia, potrzebuje każdy z nas na różny sposób!
W południe wziąłem udział we Mszy św. za chorych, która w mojej katedrze odprawił mój biskup. W kazaniu, jak zwykle pięknym i jak zwykle dłuższych powiedział słowa, które powaliły mnie i jakże mocno zmotywowały: Być przy człowieku chorym. Pokazania mu, nie zostawię cię samego z twoją chorobą. Nie zostawię cię samego z twoim cierpieniem, z twoją raną. Ona mnie tez dotyczy! To dotknięcie bardzo wiele mówi! – czy to nie mocne słowa?
Gdy czasem człowiek chce już zrezygnować, bo brak mu sił, bo po ludzku mu się już nie chce, to Pan Bóg pomaga, motywuje, dodaje sił i utwierdza w przekonaniu, że dobrze robić!