Dokładnie o 21:30, we wtorek 6 września umarł mój Ksiądz Proboszcz. Dowiedziałem się o tym telefonicznie od siostry Karmelitanki, pracującej w DKE, która zadzwoniła do mnie o 22:30, a wiec dokładnie godzinę po śmierci Szefa.
Wieść o tym bardzo minie zasmuciła ale też uspokoiła, gdyż widziałem już od jakiegoś czasu, że Ksiądz Proboszcz jest w ciężkim stanie. Przyznam się, że w komplecie modliłem się o wolę Boża dla Niego. Pan Jezus wie kiedy, co i jak! Nie jest jednak łatwo przyjąć informację o śmierci Kogoś, kto.. wskazywał mi drogę jak zostać dobrym księdzem. Kto uczył mnie chodzić po drogach kapłańskich.
Po tym telefonie zadzwoniłem jeszcze do kilku osób, a następnie poszedłem celebrować Mszę św. rozpoczynając tym samym Cykl 30 Mszy świętych gregoriańskich, za mojego zmarłego Proboszcza.
Jeszcze po zajęciach szkolnych we wtorkowe przedpołudnie pojechałem, aby ogolić Szefa i umyć go, tak jak robiłem codziennie od 3 m-cy. Jak wykonałem już toaletę, żegnając się z Proboszczem postanowiłem, że udzielę Mu odpustu na godzinę śmierci. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Gdy dowiedziałem się, że Proboszcz umarł, wiedziałem, że był na to przygotowany!
Drogi Szefie – Przyjacielu, będzie mi Ciebie bardzo brakowało! Dziękuję Ci za wszystko!