Czas przed świętami, w moim rodzinnym domu wiązał się z totalnym sprzątaniem: mycie okien, trzepanie dywanów, wycieranie kurzy, odkurzanie, mycie podłogi, pastowanie, pranie firan , zasłon, serwet i serwetek. Wszystko musiało lśnić, by nie tylko pobieżnie, ale do cna było wysprzątane.
Jako, że wyniosło się to z domu rodzinnego, trzeba to przełożyć na życie. Tak wiec po Iv niedzieli adwentowej przystąpiłem do gruntownych porządków. Mycie okien (choć nie ukrywam, strasznie mi się nie chciało) pranie firan, zasłon i serwetek. A reszta, jak zwykle. Pracę rozłożyłem sobie na kilka dni, by się totalnie nie zarobić i powiem, że się wyrobiłem i się udało. Teraz z spokojnym sercem i sumieniem, mogę świętować.