We wtorkowe południe wraz z rodzicami żegnałem maleństwo (synka)o którym pisałem kilka wpisów wcześniej.
W pożegnaniu, uczestniczyliśmy tylko we troje. Przyznam, że było to dla mnie całkiem nowe doświadczenie, podczas którego po raz kolejny odczułem, że jako ksiądz, choć wiele nie mogę, jestem im potrzebny. Ważne by być, towarzyszyć w trudnych chwilach, modlić i płakać wraz z nimi. Po wspólnej modlitwie, rodzice pozostali sami, aby pożegnać maleństwo.
Muszę powiedzieć, że wiara młodych ludzi, którzy stracili swoje dziecko, zawstydza mnie, porusza i sprawia, że mogę się od nich uczyć, jak ufać Panu Bogu i jego woli, nawet wówczas, gdy jej całkowicie nie rozumiem.