
Już kolejny rok z rzędu w mojej pieszej pielgrzymce na Jasną górę wraz z pątnikami tymi świeckimi jak i duchownymi pielgrzymuje wyjątkowy, a jednocześnie bardzo zwykły pielgrzym. Jest nim jałmużnik Papieski, Ksiądz Arcybiskup Konrad Krajewski.
Pewnie nic w tym nadzwyczajnego, ktoś powie, jednak dla mnie to bardzo ważne wydarzenie. Arcybiskup, najbliższy, z najbliższych współpracowników Ojca Świętego Franciszka, w zwykłej czarnej sutannie, z krzyżem biskupim na piersi (na sutannie lub ukrytym pod nią, w piusce na głowie idzie wraz z innymi pielgrzymami do Matki Bożej na Jasną Górę.
Niby nic nadzwyczajnego, zwykły człowiek, taki sam jak my, a jednak na co dzień będący (myślę że można tak powiedzieć) prawą ręką Papieża Franciszka, w ramach swego urlopu, przylatuje do swojego rodzinnego miasta by wraz ze swymi rodakami iść cztery dni, w pogodę i niepogodę do Maryi.
Podczas pielgrzymki miałem okazję fotografować Jałmużnika, ale gdy tylko nadarzyła się okazja, na jednym z postojów poprosić Go o wspólne selfie, tak na pamiątkę. Ksiądz Arcybiskup odpowiedział na moją prośbę bez wahania mówiąc- nie ma sprawy!
Chciałbym powiedzieć jeszcze o jednej wyjątkowej jak dla mnie sprawie. Gdy Ksiądz Konrad przychodził do zakrystii na noclegach, czy na postojach, czy gdziekolwiek indziej, zawsze jest taki zwykły, normalny, bezpośredni, otwarty. Pierwszy wyciąga rękę wita się mówiąc: szczęść Boże, czy też cześć, witajcie! Taka normalność a przy tym na każdej z liturgii ręce złożone i skupienie, które widoczne jest w jego postawie podczas Mszy św.
Cieszę się, ze po raz kolejny mogłem wraz z taką PERSONĄ, pielgrzymować do mojej Matki na Jasną Górę. Jestem dumny, że Jałmużnik Papieski pochodzi z mojego miasta, że jest moim ziomkiem!