Podczas wizyty u moich znajomych z pracy, w czasie przepysznej kolacji, przygotowanej przez gospodarza, w pewnej chwili zostało postawione mi pytanie: czy nie chciałbym wziąć na ręce maleństwa, któremu robiłem zdjęcia tuż po narodzinach w szpitalu.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że z wielką radością, choć boję się, bo to takie maleństwo, bym go w żaden sposób nie „uszkodził”. Mama więc dała mi swoją córkę zawiniętą w beciku, na ręce. Gdy maleństwo leżało już na moich rekach, rodzice zrobili zdjęcie, stanęli razem przede mną i powiedzieli….
– Bo wiesz… podjedliśmy wspólnie taką decyzję i chcielibyśmy cię prosić, byś był ojcem chrzestnym naszej córeczki. Zgodzisz się? – zapytali.
Przyznam szczerze i bez bicia, że pytanie, które zostało mi postawione, powaliło mnie na kolana! Całkowicie mnie zaskoczyło i…. zaniemówiłem, choć sprawiło mnie bardzo wiele radości i dumy, że nadaję się na to, by stać się ojcem… ojcem chrzestnym.
Zaniemówiłem. Ja? –zapytałem. Dotąd nikt, nigdy mnie o to nie prosił. Nie mam żadnego „własnego dziecka chrzestnego” ani jednego chrześniaka czy chrześnicy. Po za tym jestem księdzem, więc nie wiem czy się nadam i podołam obowiązkom, które nakłada Kościół na rodziców chrzestnych. – mówiłem dalej.
Na moje wątpliwości usłyszałem odpowiedź. – wybierając Ciebie, pomyśleliśmy, ze potrzebny jest naszemu dziecku, ktoś kto będzie się za nie modli, a nie tylko pamiętał o prezentach. Gdy usłyszałem taką argumentację, zrobiło mi się bardzo miło.
Zaskoczenie i radość, duma i wątpliwości, i jeszcze wiele, wiele innych uczuć i emocji towarzyszyło mi po tym, co usłyszałem.
Postanowiłem, że z odpowiedzią się wstrzymam, że nie odpowiem od razu, bo to zbyt poważna decyzja i odpowiedzialność, której mam się podjąć. Rodzice maleństwa przyjęli moją odpowiedź.
Po przemyśleniu argumentów, które zostały mi podane przez rodziców dziecka, przeanalizowaniu moich obaw za i przeciw, postanowiłem, że się zgodzę! I tak oto zostałem ojcem – ojcem chrzestnym i mam córkę.
Pisałem już kiedyś o tym wielokrotnie i przy różnych okazjach ale nie sposób, nie napisać i tu o tym. Pan Bóg ma niesamowite poczucie humoru! Przygotowuje niespodzianki, których by człowiek w życiu się nie spodziewał! Daje dużo radości i nawet wówczas, gdy człowiek po ludzku się boi. Panie Jezu, dziękuję!