
We wrotek odebrałem telefon od mojego proboszcza emeryta z prośbą, bym przyjechał do niego na rozmowę. Po południu wsiadałem w samochód i pojechałem dowiedzieć się, o co chodzi.
Mój proboszcz, jak już pisałem wcześniej w ostatnim czasie trafiał do szpitala (dość często) i w niedalekiej przyszłości czeka go dość poważna operacja. Doszedł więc do wniosku, że trzeba uporządkować wszystko i wreszcie trzeba spisać swój testament.
Poprosił mnie, bym przyjechał i powiedział co i jak, i pomógł przy przygotowaniu tej jego ostatniej woli. Tak też się stało. Przywiozłem statuty mojej diecezji, gdzie znajduje się wzór dokumentu i przestawiłem go Szefowi. Teraz poprosił o czas na napisanie, a następnie zawiezienie go do kurii biskupiej.
To normalna przewidziana prawem diecezjalnym formuła. Każdy kapłan po 5 latach kapłaństwa w kurii deponuje swój własny testament na wypadek śmierci. Trzeba być zawsze przygotowanym na ten moment, gdy coś niespodziewanego może się zdarzyć.
Przyznam, że cała ta sytuacja mocno mnie zaskoczyła i zdumiała, ale jak to powiedział mój Ksiądz Proboszcz, ksiądz mną się opiekuje, ksiądz mi pomoże. Po czym powiedział, dziękuję! To jest – jak dalej kontynuował – taka kapłańska przyjaźń. Za którą Szefie, bardzo Ci dziękuję!