Już dano nie byłem w odwiedzinach u mojego Proboszcza. Trochę Go zaniedbałem, więc postanowiłem, że czas najwyższy udać się do Niego na kawę. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
Zadzwoniłem, umówiłem się, ze przyjadę po południu, a kiedy dość długo mnie nie było, Szef zadzwonił z pytaniem: – jedzie ksiądz czy nie?
Kiedy przyjechałem, wypiliśmy kawę, była chwila rozmowy i słowa, których dość dawno od Niego nie słyszałem: – dobrze, że ksiądz przyjechał! To miłe, powiedziałem, za zwyczaj słyszę – znowu ksiądz, po co ksiądz przyjechał – droczy się, bo potem już jest ok. Tym razem jednak było inaczej, był zadowolony z mojej wizyty.
Widać wyraźnie, że Szef zaczyna słabnąć, nie ma już tyle siły, a kiedy odprowadzał mnie do drzwi wyjściowych z domu emeryta, wziął ze sobą kulę. Powiedział – tak z nią bezpieczniej się czuję.