W sobotnie przedpołudnie, pojechałem 56 km, od mojego miasta do niewielkie wioski na pogrzeb chłopca, o którym już pisałem, a którym duchowo się opiekowałem w czasie Jego choroby. Podczas Mszy świętej powiedziałem kazanie, wraz z księdzem proboszczem odprowadziłem go do grobu.
Na pogrzebie obok rodziny i najbliższych, przyjechali koledzy i koleżanki chłopca ze szkoły, szóstoklasiści z podstawówki, do której chodził.
Na koniec, zmarły chłopiec ustami swojej nauczycielki, żegnał wszystkich, rodziców, rodzinę, kolegów, ale i mnie pożegnał słowami, które pozostaną w mojej pamięci. Żegnam księdza…, dziękują mu za okazane serce i poświęcony czas. Nie sądziłem, że ksiądz może być taki fajny! Takie słowa, powalają na kolana, pokazują, że moja kapłańska posługa ma sens i jest ważna i potrzebna dla innych.