Jakiś miesiąc temu, to było także w niedzielę, poznałem mamę i chłopca, który jest pod opieką hospicjum domowego, który choruje na nowotwór głowy. W tym czasie odwiedzałem go, rozmawiając z nim, udzielając sakramentów świętych. W niedzielne południe 25 października, otrzymałem telefon od mamy Jasia:
– Proszę księdza, niech ksiądz przyjedzie, jak da się najszybciej.
– dobrze już jadę.
Pojechałem i zobaczyłem chłopca, który jest nieprzytomny, bez kontaktu. Ciężki oddech, charpiący, wysoka temperatura ok. 39 st Celsjusza, podawany tlen i morfina. Obok łóżka mama i ciocia zapłakane, wiedzące co może wydarzyć się nawet za chwilę.
Taki obraz zastałem gdy wszedłem do mieszkania. Zaproponowałem wspólną modlitwę. Rozpoczęliśmy się modlić – udzieliłem sakramentu namaszczenia chorych, a następnie przywołując na pamięć słowa Pana Jezusa skierowane do św. Faustyny, odmawiajcie tę koronkę przy konających, wspólnie odmówiliśmy koronkę do Bożego miłosierdzia. Zapaliliśmy gromnicę i trwaliśmy przy chłopcu. Po jakimś czasie pożegnałem się i wróciłem do domu.
Polecam wszystkim szanownym Internautom czytającym mojego blooga, Jasia. Pomódlcie się za Niego!