Wrześniowy poród hospicyjny

0
35

We wtorkowe popołudniowe, otrzymałem telefon od Pani Pediatry, z mojego hospicjum, ze stwierdzeniem:

– księże, jutro (tj. w środę) o godz. 8:30 rodzimy z jedną z naszych mam, będzie ksiądz?

– Jutro, o 8:30? Mam akurat okienko w szkole – skoro tak, to niech tak będzie!

W środę rano, pojechałem do szkoły motorem, pomimo brzydkiej pogody za oknem, gdyż stwierdziłem, że autkiem nie przedostanę się przez miasto, tak szybko, jak motocyklem. O 7:20 rozpocząłem pierwszą lekcję, a po jej zakończeniu wsiadłem na motor i pojechałem do jednego ze szpitali mojego miasta. Tego samego co poprzednio, tyle, że na inny oddział.

Zapiąłem motor, założyłem sutannę i poszedłem do szpitala. Wszedłem do mamy w stanie błogosławionym, a następnie wraz z nią  poszedłem na salę operacyjną. Tam, stanąłem w miejscu gdzie przygotowują się lekarze do zabiegów i… chwilę później zostałem poproszony przez jednego z lekarzy o wyjście. Na to powiedziałem, że jestem tu za pozwoleniem Profesora! W jednej chwili się wszystko zmieniło!

Przyszedł Pan Profesor (mężczyzna ok. 50 lat) przywitał się ze mną i kazał mi ubrać się odzież ochronną. Rozpoczęła się rozmowa, skąd pan jest – pytał Profesor, gdzie pracuję, itd… Ja podziękowałem za to, że się zgodził, na to bym był i bym mógł, jeśli będzie taka potrzeba od razu chrzcić dzieciątko.

Na te słowa Pan Profesor stwierdził: wie pan, my jesteśmy tu po to, by pomóc rodzicom, najlepiej jak możemy, nawet jeśli nie zgadzamy się z ich decyzją. Te słowa Profesora, pokazały mi jakie jest Jego nastawienie do tej sytuacji, ale… mam do Niego szacunek, za to, że uszanował wolę rodziców, na to żeby ich dziecko, choć chore, przyszło na świat. (choć wcale się nie zgadzał z tą decyzją).

Rozpoczął się poród (cesarskie cięcie), Profesor kazał mi usiąść na krzesełku, bym nie padł, ale ja twardo stałem i … udało się!

Po chwili usłyszałem cichutki płacz, łkanie. To maleństwo, które przyszło na świat 2,5 miesiąca przed czasem, a ważyło 1400 gram. Maleńka dziewczynka. Po porodzie, zajęły się nią panie doktor pediatry i położne, a kiedy już dziecko było w inkubatorze, pojechaliśmy razem na sale pooperacyjną.

Tam miał chwilę na spotkanie tata i…odbył się chrzest. Tak, tym razem nie zapomniałem jakie imię miało być dla maleństwa, ale… na drugie i tak otrzymała Maria- tak chcieli rodzice. Do momentu chrztu i modlitwy, obok rodziców dołączyła się także pani doktor pediatra ze szpitala, która była w sali.  Modliła się z nami! Dla mnie przykład, bo nie wstydziła się, ani nie wyszła!

Po chrzcie, była jeszcze chwila rozmowy i tato z maleństwem został sam, a potem dołączyła do niego pani doktor i położna, a ja pojechałem do szkoły.

Po raz kolejny Panu Bogu dziękuję, za łaskę, niezasłużoną, pięknego wydarzenia jakim jest przyjście na świat nowego życia, nowego dziecka. Dziękuję Panu Bogu, za to, że przeze mnie działa i mną się posługuje, bym wprowadzał do Kościoła Świętego nowe dziecko Boże! Panie Boże bądź uwielbiony, za łaski, niezasłużone, które mi dajesz!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here