W czwartek wieczorem pojechałem w odwiedziny do mojego Emeryta. Wypiliśmy kawę i w czasie rozmowy wyszło, że noga, którą miał operowana na początku miesiąca znów boli i nie może chodzić, szybko się meczy. Postanowiłem, że wybierzemy się do szpitala. Oczywiście, jak to emeryt, nie chciał jechać ale… stanowczością, a nawet podniesionym głosem zmusiłem go do wyjazdu do szpitala.
I co?
I po zbadaniu przez lekarza chciano go zostawić. Niestety się nie zgodził ale już następnego dnia, bo w piątek wieczorem wylądował w szpitalu i od razu na stole operacyjnym. Okazało się, że miał kolejne 5 skrzepów w żyle w nodze.
Żadna w tym moja zasługa ale… miło mi się zrobiło gdy usłyszałem słowo dziękuję, za to że ksiądz mnie zmusił bym do szpitala pojechał! Właśnie tak, warto czasem postawić na swoim!