Każdy ma swoją niedzielę tj. dzień wolny. Dla jednych niedziela jest niedzielą, dla innych niedzielą jest wtorek i tak jest w moim przypadku. Każdy wtorek w tygodniu to moja niedziela, która rozpoczyna się od celebracji Eucharystii o godz. 8:00 a następnie jest czas na… błogie lenistwo.
Jeśli chodzi o miniony dzień wolny zaczął się niesamowicie. Oto wyszedłem do ołtarza by celebrować Mszę św. i… wzrok mój utkwił w Niewieście, która siedziała w jednej z ławek kościelnych. Pani w średnim wieku uczestniczyła we Mszy św. Zacząłem się zastanawiać skąd Ją znam, skąd ta twarz, Kim jest ta Osoba? Pewne podejrzenia miałem ale po zakończeniu Mszy sw. postanowiłem podejść by dowiedzieć się kim jest owa Persona? Podszedłem i zapytałem i…moje podejrzenia się sprawdziły – była to Siostra Księdza Rektora naszego seminarium. No proszę totalne zdziwienie i szok. Ani jej wcześniej nie znałem, ani nie pamiętam skąd bym mógł Ją kojarzyć no ale… miło było mi poznać.Tak to rozpocząłem dzień wolny. Potem wyprawa do rodzinnego miasta, spotkanie z rodzinką i… odwiedziny w drodze powrotnej znajomych z dawnej parafii. Tak to było mi potrzebne. Gdy wracałem już do swojej parafii podjechałem jeszcze do SZEFA ale… niestety Szef Emeryt szaleje gdzieś, bo po raz kolejny Go nie było w domu. Takie to jest życie Emeryta. 🙂
Wraczając do domu, późnym popołudnie, zaraz przy wyjeździe z miasta zobaczyłem młodego człowieka z dredami stojącego przy ulicy i łapiącego tzw. stopa. Pomyślałem, co mi tam, zatrzymam się.
Cześć mam I…. jestem P… jestem miło mi, podrzócisz mnie to T…. – jedziesz w tamąt stronę. – zapytał. Odpowiedziałem twierdząco – własnie tam jadę! Młody człowiek udiał obok mnie – kierowcy – i pojechaliśmy. Jedziemy i rozmawiamy – a co robimy, gdzie pracujemy itd. Ja jestem nauczycielem, uczę w szkole i tyle, a ty? – pytam nieznajomego autostopowicza. A ja pracuję w mediach. O, w mediach- zapytałem zaciekawiony – a możesz coś więcej? Tak jestem montażystą w Telewizji Polskiej, o a to ciekawe – powiedziałem.
Jedziemy tak dalej samochodem rozmawiamy, a zbliżajac się do miejsca, gdzie ów nieznajomy miał wysiąść zapytałem czy znasz może montażsytę K…? Jasne, że znam – kolega z pokoju obok- odpowiedział autostopowisz.
Dojechaliśmy do miejsca, gdzie autoistopowicz wysiadł, tuż przed opuszczeniem samochodu powiedziałem jeszcze żegnajac się… pozdów K… od tego w długich włosach, który cię wiózł stopem. Tak się pożegnaliśmy. Nieznajomy wysiadł, a ja pojechałem do dom, do swojej parafii.
Jaki ten świat mały! Zabieram do samochodu nieznanego mi człowieka, a w czasier zoamowy wychodzi, że mamy wspólnego znajomego – niesamowite! Pan Bóg ma poczucie humoru!